Uwielbiam mitologię. Nie tak bardzo tę grecką – co dietetyczną. Dietetyka to prawdziwy skarbiec bujd, bajek i bajeczek. Wiele z nich krąży tak już od lat. W tym mitem o tej strasznie złej marchewce, co przyczynia się do cukrzycy.
Że co? Że marchewka? Źródło witamin, składników mineralnych i antyoksydantów? A no ta. A sprawcą tego zamieszania jest indeks glikemiczny. Bez zbędnych słów, postaram się wyjaśnić o co chodzi i uporać się z tym mitem.
Diagnoza insulinooporności i cukrzycy jest nierozłączna z takimi pojęciami jak indeks i ładunek glikemiczny, czy prawidłowe bilansowanie posiłków. Mimo iż ta pierwsza definicja jest najmniej kompleksowa, to zyskała największą sławę. Indeks glikemiczny (IG) mówi, w jakim stopniu określona ilość danego produktu podnosi poziom glukozy we krwi, w porównaniu do czystej glukozy. Czyli im mniejszy indeks tym lepszy. I tak, uznaje się, że produkty o niskim indeksie to te z IG<55, a te z wysokim o IG > 75. I w pamięci pacjentów utarło się, że surowa marchewka ma IG 33 – idealnie. A gotowana aż 92… Aż prosi się, żeby usunąć ją z diety! Ale czy na pewno?

Uwaga, uwaga, mam dobre wiadomości:
- Indeks równy 92 pochodzi ze starych badań. Najnowsze badania pokazują, że IG gotowanej marchewki wynosi ok. 49. Od razu lepiej.
- Indeks glikemiczny, czy to 92 czy 49, został określony dla takiej porcji marchewki, która dostarczy nam 50g węglowodanów prostych. A ile trzeba zjeść marchewki, by osiągnąć tę magiczną ilość? 1kg, powodzenia!
Tak więc, jedz marchewkę na zdrowie, żaden z niej czarny charakter. No i pamiętaj o umiarze. Nawet najzdrowszy produkt spożywany w nadmiernej ilości może mieć negatywny wpływ na nasz organizm.
Do usłyszenia!
Gosia